16 kwietnia 2016 | Kamis
Dopiero najcięższy historycznie dla nas okres przyniósł powstanie pierwszych znanych do dziś tradycji kulinarnych. Czy to zasługa zaborów, które stały się katalizatorem dla narodzin patriotyzmu? A może popularyzacja książek i edukacja społeczeństwa? Trudno stwierdzić, ale ważne że my na tym zyskaliśmy, bo to historia palce lizać!
Niektóre narodowe potrawy były tak popularne, że trafiały do literatury. Wystarczy przypomnieć sobie myśliwski bigos z ""Pana Tadeusza"". Zresztą to właśnie bigos jest jednym z najbardziej polskich dań. Z kolei słynne ""obiady czwartkowe"" u króla Poniatowskiego pokazały, że lubimy ucztować i jeść rzeczy smaczne. To właśnie przed rozbiorami powstały pierwsze książki kucharskie, dzięki którym każdy mógł odtworzyć niejedno wykwintne danie.
Rozwój kolonialny, choć ominął Polskę, to zapewnił nam nieco powszechniejszy dostęp do wielu przypraw i potraw. W miastach powstały tak zwane ""sklepy kolonialne"", w których kupowano egzotyczne dodatki do dań z wielu zakątków świata. Ceny wciąż były wygórowane, ale już więcej naszych rodaków mogło sobie pozwolić na kupienie czegoś ciekawego.
Po wojnie naszą kuchnię zdefiniowała PRL-owska rzeczywistość. Wielu rzeczy nie było, lub zastępowano je innymi. To wtedy na świąteczne stoły Polaków trafił karp. W latach 70 pojawiły się pierwsze rodzime fast-foody, czyli pyszne zapiekanki. Czasy Polski Ludowej to również moment narodzin miejsc kultowych po dziś dzień - barów mlecznych. To miejsca, gdzie można było tanio zjeść pyszne, proste dania. Niektórzy do dziś pamiętają te miejsca, a inni znają je z opowieści.
PRL poza karpiem na Wigilię przyniósł też inne smaczne rzeczy. Polubiliśmy klasyczne polskie dania, jak fasolka po bretońsku i ryba po grecku, a na deser można było kupić lub zrobić w domu pyszną wuzetkę. Pojawiły się też nieśmiałe przebłyski nowości. Na przykład pierwsza pizzeria w Polsce, która zresztą działa do dziś powstała w Słupsku, przy barze mlecznym ""Poranek"" już w 1975 roku!
Po zmianie ustroju początkowo zachłysnęliśmy się zagraniczną kuchnią. To, co polskie nagle stało się wstydliwe. Jak grzyby po deszczu wyrosły budki z hamburgerami i kebabami. Ale gdy już zaspokoiliśmy potrzebę spróbowania obcych kuchni okazało się, że nasze jedzenie jest dobre! Popularne stały się miejsca serwujące ""chłopskie jadło"", a my sami odkurzyliśmy książki kucharskie naszych babć.
Zrozumieliśmy, że polska kuchnia ma wiele do zaoferowania. Jesteśmy doskonałym przykładem miksu kulturowego w kuchni. Uwielbiamy pierogi, bigos i żurek, ale tak samo lubimy kotlety mielone, schabowe czy golonkę. To bardzo ważne, że nie zatraciliśmy kuchennej tożsamości i potrafimy docenić to, co jadali i lubili nasi przodkowie. No i przynajmniej już nie musimy być magnatem, by kupić szafran do risotto.
Wciąż odkrywamy nowe smaki i przepisy. Dzięki Internetowi możemy czerpać mnóstwo inspiracji i podglądać, co gotują ludzie na całym świecie. Teraz to my tworzymy historię polskiej kuchni, którą poznają przyszłe pokolenia, więc jest o co walczyć, ze smakiem!